Najtrudniejsze: tu i teraz.

/
0 Comments



 (...) żyjemy więc zawsze w oczekiwaniu czegoś lepszego, i to często zarazem w pełnej żalu tęsknocie za minionym. Rzeczy teraźniejsze natomiast przyjmujemy w poczuciu tymczasowości, uważając je za nic innego, jak tylko drogę do celu. Dlatego to ludzie, spoglądając u kresu swych dni wstecz (...) ze zdziwieniem widzą, iż to, co na ich oczach przechodziło tak niedocenione i mdłe, stanowiło właśnie ich życie - było tym właśnie w czego oczekiwaniu żyli. I tak z reguły przebiega ludzkie życie - człowiek mamiony nadzieją, pląsa wprost w objęcia śmierci. 

— Arthur Schopenhauer

Tu i teraz. Czasoprzestrzeń tak bliska, a jednocześnie tak daleka, często nieosiągalna. Bo tu i teraz nie jest wymiarem czasowym, a wydaje się  stanem umysłu, który trudno uzyskać.

Tu i teraz nigdy nie jest ważne dla ludzi. Jest tylko stanem przejściowym,  który wiedzie do przyszłości, do lepszego życia, bo „teraz” nigdy nie jest wystarczająco dobre.  A jak nie teraz to kiedy? Dlaczego przyszłość zawsze wydaje nam się bardziej odpowiednia niż teraźniejszość?  Przecież „teraz” jest bardziej namacalne i prawdopodobne.

W teraźniejszości jesteśmy tylko ciałem, a nasze myśli ciągle krążą gdzieś pomiędzy przeszłością i przyszłością. Dopiero kiedy nasza upragniona przyszłość nadejdzie, orientujemy się, że ówczesna teraźniejszość była tym spełnieniem, ale ona już nazywa się przeszłość. I ciągle ignorujemy „teraz” oscylując pomiędzy tym, co było a tym, co będzie, a nigdy tym, co jest. A właśnie nasze życie to tu i teraz.
W końcu spoglądasz wstecz i uświadamiasz sobie, że wcale nie było tak źle, jak sądziłeś. 

Wiem, nie da się żyć bez świadomości przeszłości ani przyszłości. Jednak chyba sęk w tym, żeby się pogodzić z nimi.  

Czekolada mi się skończyła. Jak tu dalej pisać?

Moje tu i teraz to mrok na osiedlu, który roztacza się za oknem. Ja w bluzie z kapturem i  trudne do zdefiniowania dźwięki. Tu i teraz to ułamek chwili, ale jak cudowny do przeżycia. Bez obciążeń, z pełną swobodą i wolnością, z czuciem.

Nie wiem, jak jest z tym u Was, ale ja nie bardzo to potrafię. Ciągle żyję w poczuciu, że ważniejsze jest to co mnie czeka niż to, co jest obecnie. A przecież nikt mi nie zagwarantował dalszego trwania. Kiedy wstaję, zamiast cieszyć się porankiem, czuję zniechęcenie nadchodzącymi obowiązkami. A przecież te chwile mogłyby być całkiem dobre, gdybym ich nie skaziła myślami o tym, co ma nadejść. Poniedziałki są złe, dlatego że od piątku dzieli go szmat czasu. Niedzielne wieczory też bywają potworne, kiedy przypominasz sobie, że czasu nie zatrzymasz i jutro znów będzie poniedziałek. 
Teraz piszę, wyrzucam rozpraszające myśli. Jest miło, fajnie, ale później znów sobie uświadamiam, co mnie czeka za chwilę – powrót do obowiązków. I chodzi mi o to, (bo ja często sama nie wiem, o co mi właściwie chodzi!) że tyle dobrych chwil trwonię i truję myślami o tym, co było, albo będzie, że nie zauważam tego prawdziwego życia. 
I, że decydując się na napisanie tego posta, żyłam w tu i teraz. 

pamiętajcie:


Innego końca świata nie będzie*

*Czesław Miłosz Piosenka o końcu świata


You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blogger templates