Krótka rozprawa o nieudolnych rozmowach.

/
0 Comments


Ludzie gadają ze sobą w taki sposób, że uważam to za kolosalną i przegiętą stratę czasu. Co tam? Jak tam? Zajebiście? Tylko tyle. Ja jak już gadam, to potem chciałabym o tym pomyśleć. Chciałabym, żeby wszystko było na maksa i takie prawdziwe. Może jakaś głupia jestem? Dlatego siedzę głównie w domu.— Katarzyna Nosowska

      Czy zastanawialiście się kiedyś ile słów dziennie wypowiada człowiek? Podobno kobiety 20 000 słów, a mężczyzna 7 tysięcy. Swoją drogą to ciekawe dlaczego mimo takiej ilości wypowiadanych słów kobiety ciągle nie potrafią powiedzieć wprost o co im chodzi. A teraz, przeanalizujcie jakość swoich rozmów i zastanówcie się jak sprawić, żeby te 20 czy 7 tysięcy dziennie było każdego dnia niesamowitym doświadczeniem.  Wypowiadamy setki słów, nieodpowiednio podobieranych w zestaw. Mieszamy rozmowy na tematy ważne, strasząc swojego rozmówcę wywołującym w głowie najczarniejsze scenariusze hasłem ,,musimy porozmawiać” z tymi błahymi.  Ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać, w pędzie życia i codziennych obowiązków zatracili gdzieś zdolność do zastanawiania się nad istotą składników tworzących ich codzienność.  Prowadzą bezsensowne rozmowy przy śniadaniu i gazecie, bo boją się ciszy.
         Kto z nas nigdy nie usłyszał od rodzica ,, jak było w szkole” chyba nie zrozumie w jaki sposób rozmowa może być nudną i nieprzyjemną koniecznością. Każdego szkolnego dnia, musiałam odhaczyć tę formułkę z mamą, kiedy na pytanie ,,jak tam było w szkole” (wypowiadane codziennie tym samym tonem) szybko odpowiadałam ,,dobrze”, bo w sumie wiedziałam, że tak naprawdę żadnego rodzica, który w ten sposób pyta nie interesuje naprawdę czy jego dziecko udało się w niesamowitą podróż w przeszłość na lekcji historii, albo czy na lekcji chemii przypadkiem nie odkryliśmy żadnego nowego związku.  Bo w sumie co fascynującego mogło się stać? Oj, więcej niż można by przypuszczać.  O ileż mniej krępująco byłoby czasem, raz na jakiś czas inaczej sformułować pytanie, zadać je o innej porze, a czasem może nawet go nie zadać, żebyśmy mogli za nim zatęsknić. Teraz, kiedy skończyłam szkołę, zatęsknię za nim na pewno.
Zawsze miałam też problem z pytaniem ,, Co u Ciebie?” ( a jeszcze gorzej było z ,, Co u Cb?” bo tu już pojawiały się podwójne dylematy moralne). Z jednej strony to pytanie niemal tak obowiązkowe jak po przyjściu gościa ,,napijesz się czegoś?”, a z drugiej rzucane tak bezsensownie. Bo ja nigdy nie wiedziałam, czy mam się rozpisywać o moich uczuciach, tego co mnie dręczy, cieszy i czy mojego rozmówce naprawdę obchodzi co u mnie, czy lepiej krótko, zwięźle odpowiedzieć jak Anglik, że jest okej, chociażby świat nam walił się na głowę, bo zadać to pytanie po prostu wypada.  Zawsze wybierałam tę drugą formę, dlatego będąc świadoma jak wielce zakłopotana jestem wobec tego pytania, unikałam go jak tylko się da.
Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. I nie chodzi tu tylko o savoire-vivre, czy nawet o  częstotliwość. Chodzi o jakość. Współcześnie (bo w sumie nie mam pojęcia jak rozmowy wyglądały dawniej, zanim przyszłam na ten świat, bo i niby skąd) rozmowy są jakieś jałowe. Jesteśmy egoistyczni .Zauważyłam, że jeśli samemu nie upomnisz się o wysłuchanie, nikt pierwszy nie zapyta czy wszystko w porządku, jak się miewasz.  Nawet w świecie rozmów musisz rozpychać się łokciami o odrobinę uwagi.  Dlatego człowiek jest taki samotny.  Bo nie potrafimy powiedzieć tego, co siedzi w nas głęboko, bo nie mamy komu, bo nikogo to nie obchodzi, bo zamiast porozmawiać o rzeczach naprawdę dla nas ważnych, wybieramy gadaninę o niczym. Powodów jest wiele.

 Nierozmawianie też może być irytujące. Wyobraźcie sobie osobę, z którą usilnie próbujecie nawiązać kontakty, bo jest wam bliska. I na każde usilne próby i starania ona nie przejmuje żadnej inicjatywy, żeby dać coś od siebie. Powiedzieć coś, co mogłoby dalej i dalej rozwinąć rozmowę. Po pewnym czasie takich nieudolnych starań po prostu odpuszczasz sobie mijając tę osobę bez słów, w milczeniu. Aż nadchodzi taki dzień, że role się zamieniają, tylko czasem jest już za późno. Wiecie, o kilka nieudanych rozmów za daleko.   
Ludzie rozmawiają na takie bezsensowne oklepane tematy, że wśród nich giną te naprawdę niesamowite  w których człowiek może dać całego siebie, siebie prawdziwego i to co ma najpiękniejsze w duszy.  Człowiek lubuje wkładać  rozmowy do specjalnych worków z tematami. Zamiast pozwolić sobie na wyzbycie się ograniczeń.  Ciągle wałkujemy te same tematy, zamiast na przykład pogadać o jabłkach. Bo dlaczego by nie? Czy temat owoców jest gorszy niż na przykład obgadanie nowego chłopaka sąsiadki? No właśnie, obgadywanie! Obgadywanie to kolejny problem. Oczywiście, nie będę udawać, że jestem święta i nigdy w życiu nie obgadywałam. Bo granica między obgadywaniem, a stwierdzaniem faktów, przekazywaniem o kimś informacji jest cienka.  Ale czasem ta forma wywlekania czyichś brudów zamiast zająć się własnymi jest drażniąca.
Ja potrzebuję rozmów twórczych. Nienawidzę gadaniny takiej, byle żeby tylko gadać. Dlatego najczęściej w takiej sytuacji po prostu milczę i biorą mnie za dziwaka. Ale jeśli naprawdę nie mamy nic sensownego do powiedzenia, naprawdę lepiej zachować milczenie, sprawdzone info. Osobiście, najbardziej wartościowe dla mnie są rozmowy, które mnie inspirują do refleksji, pytania wymagające ode mnie jakichś przemyśleń.  Ja lubię kiedy człowiek na końcu swojego zdania rzuca drugiemu linę, żeby mógł dać coś od siebie.
Rozmowy nie powinny być smutną koniecznością, ani żadnym wymogiem. Nie powinniśmy się bać tego, że czasem nie mamy na nie ochotę.Ogromnym błędem ludzi jest podtrzymywanie rozmowy na siłę. Przecież ona i tak do niczego nie doprowadzi. Nie bójmy się zatem ciszy i tego, że czasem po prostu nie mamy ochoty na rozmowę. Ale pomyślmy sobie, o ile lepiej byśmy się czuli, gdybyśmy mówili o tym co naprawdę czujemy, gdyby nasze tematy do rozmów były inspirujące i twórcze. 




You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blogger templates